Monday, June 18, 2007

Książki i inne takie

Jedną z niewielu przyjemności na które jestem w stanie wydać ostatnie pieniądze są książki...
Od czasu do czasu pewnie będzie się tutaj pojawiać rodzaj recenzji...
Na początek - mój najnowszy zakup, "Batalista" Arturo Perez-Reverte.
Ten hiszpański pisarz znany jest głównie dzięki Romanowi Polańskiemu, który nakręcił "Dziewiąte Wrota", udaną ekranizację "Klubu Dumas". W Polsce ukazało sę jeszcze kilka jego książek, między innymi "Fechmistrz", i najnowszy "Batalista".

Podobno jest to książka niepodobna do żadnej z poprzednich powieści autora...
Tutaj muszę zaprzeczyć. Nie jest to, na szczęście podobieństwo jak u Dana Browna (książki pisane według jednego klucza). Otóż Perez-Reverte nie pisze o ludziach normalnych. Na kartach jego powieści zawsze występują osoby jeżeli nawet nie wybitne, to obsesyjnie starające się osiągnąć jakiś cel. Może to być przywołanie diabła jak w "Klubie Dumas", odkrycie idealnego pchnięcia (jak w "Fechmistrzu") lub odnalezienie prawideł rządzących światem...

Co jeszcze wyróżnia prozę tego autora od reszty? Głównie staranność z jaką tworzy swoje opowieści. Nie jest to staranność Dana Browna, polegająca wyłącznie na opisach architektury; Arturo Perez-Reverte pisze dla osób oczytanych i wykształconych (żeby nie powiedzieć inteligentnych) które widziały przynajmniej jeden obraz Breughla Starszego i znają autora wiersza, którego początek przytoczę:

Tiger, tiger, burning bright,
In the forest of the night,
What immortal hand or eye
Could frame thy fearful symmetry?

Jednego nie da się ukryć - nie jest to lekka i przyjemna książka na niedzielne popołudnie. Jest to raczej rozprawa filozoficzna o naturze człowieka. Arturo Perez-Reverte przez dwadzieścia lat był reporterem wojennym. I ta książka jak najbardziej ma swoje korzenie w jego doświadczeniach. Nie mogę jej polecić każdemu, ale uważam, że jest to jedna z lepszych powieści, jakie miałem okazję przeczytać.


A teraz z kompletnie innej beczki...
Kolejny znajomy opuścił Polskę...
A w 3,5 milionowej Irlandii pracuje już (legalnie) pół miliona Polaków (szacuje się, że około 200 tysięcy nadal pracuje na czarno). Ostatnio zadzwoniła moja znajoma, od trzech już prawie lat mieszkająca w Anglii, i kolejny raz mnie próbowała wyciągnąć...
Coraz trudniej znaleźć ludzi, którzy by nie mieli znajomych za granicą...
I komentarz pseudo polityczny - nasza obecna władza uważa za swój sukces spadające bezrobocie...

4 comments:

Szprota said...

Pewnie, że to sukces. Co mądrzejsi uciekają - a głupszymi wszak łatwiej rządzić...

BlackDragon said...

Hmmm, pozostaje tylko zastanowić sie nad własną głupotą...
Bo jakby na to nie patrzeć, nawetja dostałbym w okolicach "Lądku Zdroju" dużo lepiej płatną płacę niż tu, pośrodku Polski...

Unknown said...

To zastanów się, dlaczego nie wyruszyłeś... może dlatego, że wciąż tu masz więcej przyjaciół, a kasa ostatecznie nie liczy się aż tak bardzo?

Szprota said...

Tak, przynajmniej w moim wypadku chodzi w głównej mierze o przyjaciół...